Z wysokości siodełka cz. XXIX. Do miejsc opuszczonych [FOTO]

Góry w letnim zachodzącym słońcu nie przemawiają do nas ludzkim głosem, ale ciszą i pięknem natury roztaczającej się dookoła. Nie marnujmy takich chwil, ale napełniajmy się nimi i wracajmy wyciszeni. Góry wymagają respektu i cierpliwości. Na sukces składają się tysiące doświadczeń (...)
Mocne słońce tego dnia na trasie

Na tych kilku zdaniach, wypowiedzianych przez wybitnego himalaistę Krzysztofa Wielickiego, mógłbym zakończyć dzisiejszy wpis. Można powiedzieć, że w całości mówią o miejscach do których dojechałem bezdrożami Podkarpacia w miniony weekend.

Być może już się zastanawiasz o jakich miejscach będzie mowa? Zanim jednak się dowiesz, a sam poszukujesz ciekawych miejsc na wycieczki rowerowe, możesz skorzystać z moich propozycji, które przez lata się nagromadziły. Kliknij TUTAJ i wybierz coś dla siebie i bliskich. Chcąc się dowiedzieć, jak zaplanować wyjazd rowerowy, zajrzyj TUTAJ.

Wracając do dzisiejszej trasy, muszę przyznać, że po dwóch latach prób, wreszcie się udało zrealizować cel w całości. Już dwu, trzykrotnie starałem się dotrzeć w miejsca opuszczone przez ludzi, lecz pogoda krzyżowała plany. A to w połowie trasy rozszalała się burza, a to zanim na dobre rozpoczął się wyjazd ponownie na drodze do realizacji celu stanęły złe warunku pogodowe.

Jednak tym razem cel został osiągnięty. Zakamarki (niektóre)... Beskidu Niskiego zostały odkryte i poznane.

Jeżeli jesteś ciekawy o jakich miejscach mowa, zapraszam do lektury dwudziestej dziewiątej części cyklu Z WYSOKOŚCI SIODEŁKA, zatytułowanej DO MIEJSC OPUSZCZONYCH.
Początek trasy. Tuż przed wsią Mymoń. Na horyzoncie Beskid Niski


Długość trasy: 65 km (łącznie)
Rodzaj nawierzchni: asfalt (75 %); szutr (25 %)
Wysokość (max): 664 m n.p.m.
Wysokość (min.): 287 m n.p.m.
Wznoszenie: 891 m
Opadanie 904 m
Czas: 6 godziny (całość); ok. 4,5 godziny (jazda)
Tętno max: 168/min
Zużyte kalorie: 4895 kcl

Za początek trasy wybrałem miejscowość Besko (usytuowana na trasie Sanok - Krosno; w połowie drogi). Wybór padł właśnie na tą urokliwą gminną wieś między innymi dlatego, że rozplanowanie trasy pozwoliło na zatoczenie pętli. Osobiście jestem zwolennikiem takiego obierania szlaków. Przez całą długość będziemy w nowych miejscach, nie powielając tych, które już odwiedziliśmy (w drodze powrotnej). Oczywiście w miarę możliwości.

Już na samym początku mamy do czynienia z historią terenów na których się znajdujemy. I to taką okraszoną cierpieniem lokalnej ludności. Mowa tu o cmentarzu wojennym z I wojny światowej, w Mymoniu. Usytuowany pośród lasu. Cisza. Będąc w tym miejscu można usłyszeć bicie swojego serca. Odczuwalna jest atmosfera cierpienia i zadumy. Warto tam być. Dla szacunku, pamięci, modlitwy za poległych...
Mymoń. Cmentarz z I wojny światowej

Mymoń. Cmentarz z I wojny światowej, na którym spoczywa około 180 poległych

Wracamy na trasę. Kierunek Puławy i dalsze bezdroża Beskidu Niskiego. Trakt przebiega malowniczymi obrzeżami Wzgórza Rymanowskiego, włącznie z Zalewem w Sieniawie.

Kolejne kilometry to otwarty, płaski krajobraz z polami uprawnymi, nadającymi prawdziwego uroku polskiej wsi.

Niespełna 10 kilometrów za nami. Jeżeli ktoś chciałby się ochłodzić w upalny dzień, będzie miał taka możliwość w Rudawce Rymanowskiej. A dokładnie w rzece Wisłok, której przełom jest w malowniczym miejscu fliszu karpackiego o nazwie Ściana Olzy.

Jedziemy dalej, bo przed nami niewiele ponad 50 kilometrów, trasa "sama się nie przejedzie" :) A  okazji do ewentualnej kąpieli jeszcze będzie. Obiecuję...
Sieniawa. Fragment zalewu

Powoli będziemy się zagłębiać w tereny mniej zaludnione, coraz bardziej opuszczone, co nie oznacza, że mało atrakcyjne. Niemalże tuż po minięciu Puław (gdzie zimą możemy poszusować na nartach) poruszamy się po nawierzchni szutrowej, miejscami kamienistej, czasami asfaltowej (dzięki Lasom Państwowym), a nawet "nawierzchni... wodnej" (czyt. rzecznej). Z każdym kilometrem stajemy się częścią czystszego mikroklimatu, leśnej natury. Dookoła drzewostan prawdziwego Beskidu Niskiego. Charakterystyczny szum górskich potoczków, w oddali przepływającego Wisłoka. Niezliczona ilość dźwięków ptaków momentami przyprawić może o myśl: "ja tu zostaję! Nie ruszam się stąd...". I nic w tym dziwnego. Jak w myśli Krzysztofa Wielickiego: (...) nie marnujmy takich chwil, ale napełniajmy się nimi i wracajmy wyciszeni (...).

W okolicach Wernejówki, kierujemy się w głąb lasu (na prawo, drogą asfaltową Lasów Państwowych), na maksymalną wysokość tej trasy, 664 m. n.p.m. Nie powiem, lekko nie było. Wysokość nie aż tak duża, ale temperatura tego dnia (średnio 32 st. C) w pewnym stopniu utrudniała stabilny, czterokilometrowy, podjazd. Powoli, "krok po kroku". Tylko Ty i las. Las i Ty. Chwilo trwaj chciało by się powiedzieć.
Wieś Pastwiska. Wypas bydła

Szczyt. Odpoczynek w środku przyrody. Odgłosy natury. Teraz wytchnienie dla płuc i nóg. Zjazd. Przed nami krajobraz Beskidu Niskiego i wysiedlonej w 1946 r. wsi Polany Surowiczne. Nieistniejąca wieś łemkowska, położona w dolinie Surowicznego Potoku (zwanego też Rika), lewego dopływu Wisłoka. Jej tereny leżą w dolinie otoczonej wzgórzami. Od północy są to: Polańska (737 m. n.p.m.) i bliźniacza góra Garbki (671 m. n.p.m.). Od południa: Ruska Góra (587 m. n.p.m.) oddzielająca wieś od Woli Niżnej i od wschodu i zachodu bezimienne wzgórza.

W nieistniejącej wsi, znajduje się wiata z możliwością rozpalenia grilla. Jesteśmy w centrum samej miejscowości, dookoła polany. Piękne łany pól, na równinie i wzgórzach. Cisza i spokój. W oddali tzw. Chałupa Elektryków, a na pierwszym planie Wozy Drzymały stojące na miejscu spalonego Rancza Karolina.
W tym miejscu spotykam dwoje młodych ludzi, którzy pieszo przemierzali Beskid Niski. Krótka rozmowa i dalej przed siebie. Po chwili szlaban z drutu kolczastego z... możliwością kontynuacji wycieczki. Zatem przekładam rower za ogrodzenie i przed siebie. Za lekkiego zakrętu (z łąk opadającego stoku Polańskiej) wyłania się pięknie odrestaurowana, murowana dwukondygnacyjna dzwonnica z 1730 roku. Obok znajdują się fundamenty cerkwi (z 1728 r.), kilka nagrobków na przycerkiewnym cmentarzu (w tym nagrobek młodego lekarza lwowskiego, zmarłego podczas epidemii w 1873 r.), ruiny kapliczki, zdziczałe sady i w wielu miejscach resztki kamiennych piwnic oraz studni.
Wisłok. Z jednej strony mostu...

... i Wisłok z drugiej strony. Rekreacyjnie :)

Im dalej w las, tym ciekawiej. Można by pomyśleć. Tak było. Atrakcja goniła atrakcję. Po Polanach Surowicznych, zmierzamy do... Surowicy. Trasa typowo polna, leśna, momentami kamienista. Skrzyżowanie szlaków. W lewo na Puławy. Skręcamy w prawo. W oddali widać unoszący się dym ogniska. Był dylemat co do kierunku, ale kłębiący się dym rozwiał wątpliwości. Jedziemy... Pamiętacie jak wspominałem o możliwości ponownej kąpieli? Teraz jest właśnie ten moment. Droga się kończy tuż nad brzegiem Wisłoka, a szlak biegnie dalej tuż za drugim brzegiem. Szukam płytkiej wody. Bezskutecznie. Przecież nie będę się wracał, pomyślałem... A, że buty już wcześniej zamoczyłem, w jednej z mniejszych przepraw przez strumyki, to co nic nie stało na przeszkodzie by zamoczyć je kolejny raz :) Nurt dość szybki, woda na wysokość kolan. Udało się. Jestem po drugiej stronie. Zastaje palenisko, prawdopodobnie z biwaku poprzedniej nocy. Odpoczynek...

Kolejne pół kilometra "łąkowej trasy" i dojeżdżamy do drogi asfaltowej. Na lewo wieś Darów. My wybieramy prawoskręt i zmierzamy urokliwą częścią trasy, spowitą beskidzkimi łąkami, do drogi wojewódzkiej 897.

Przed nami Wola Niżna, Posada Jaśliska, Jaśliska. Przez te miejscowości jechałem już kilkukrotnie, pisząc o tym TUTAJ. Niewątpliwie ten kilkukilometrowy odcinek jest łagodniejszy, z fantastycznymi widokami, obcowania z naturą i bogatą historią regionu, która niewątpliwie jest godna poznania.
Rudawka Rymanowska. Widoczny flisz karpacki. Ściana Olzy

Rudawka Rymanowska. Przełom Wisłoka.

Rudawka Rymanowska

Rudawka Rymanowska (prześwietlone zdjęcie:D)

Zanim nasza trasa dobiegnie do końca, polecam by na dłuższą chwilę zatrzymać się w Jaśliskach. Osobiście mam duży sentyment do tego, niegdyś, miasteczka. To przez tą miejscowość prowadził Trakt Węgierski. Robert Bańkosz w Straszliwych zbójnikach z Bieszczadów i okolicy, pisze o Jaśliskach: Miasto Jaśliska, które do dóbr biskupich należało, posadowiono w miejscu niezwykle strategicznym, nieopodal niebezpiecznej, polsko-węgierskiej granicy na Beskidzie. Stosunkowo dobrze umocnione, było najbliżej granicy węgierskiej położonym miastem na Rusi. Szedł tędy również niezwykły trakt, który obecnie na znaczeniu stracił, a którym z Węgier i na Węgry najdogodniej kupcom było, gdyż przełęcz nad wsią Czeremcha nadzwyczaj jest łagodna, tak z północnej jak i z południowej strony. Była to więc z Humennego i Stropkowa do Sanoka lub Krosna droga najdogodniejsza i najmniej trudząca konie lub woły.

Teraz trzeba wykrzesać jeszcze trochę sił. Będzie trzeba wyjechać na wysokość 589 m. n.pm. obracając nogami przez niemalże 4 kilometry. Po drodze mijając Daliową i Szklary. A jak już staniemy na wierzchołku wzniesienia oglądamy się za siebie a tam przed nami krajobraz Beskidu Niskiego i najwyższy punkt w okolicy Bania Szklarska 695 m. n.p.m. Z Przełęczy Szklarskiej czeka już nas praktycznie tylko i wyłącznie zjazd do Rymanowa Zdroju przez... 10 kilometrów (plus/minus). Wytchnienie dla nóg. A później już tylko do punktu wyjścia czyli końca wyprawy, Beska.

Odcinek Jaśliska - Besko opisywałem półtora roku temu. Znajdziesz go TUTAJ.

Niewątpliwie Beskid Niski nosi znamiona tajemniczości, dziewiczej przyrody. Dla wielu może wydać się mało interesującym miejscem. Ale gdy już tam przybędziemy mile się zaskoczymy. Cisza, spokój, natura. Dobrze przygotowane szlaki i infrastruktura towarzysząca. Uroku przemierzanych szlaków nadaje oryginalny krajobraz i zróżnicowany teren. Znajdą tutaj coś dla siebie i turyści piesi i ci którzy lubią turystykę rowerową...

Niebawem na kanał ZAGINIONY TURYSTA, na YouTube, pojawi się film z trasy. Zachęcam do śledzenia stron :)

Tuż za Puławami. Teraz będzie więcej kamieni i piachu

Okolice Wernejówki. Początek podjazdu na wysokość 664 m. n.p.m.

A taki widok za nami, na początku podjazdu

Połowa wzniesienia. Odpoczynek na łonie natury, przy jej odgłosach :)

Kręta droga pośród Beskidzkiego lasu

Za plecami...

Jeszcze pięć metrów (w pionie) do szczytu... tuż za zakrętem

W najwyższym punkcie trasy, pośród lasu, maleńka kapliczka

Drzewostan

A po podjeździe jest zjazd. W kierunku Polan Surowicznych

Polany Surowiczne. Wiata z grillem

Polany Surowiczne

Polany Surowiczne. Chałupa Elektryków

Polany Surowiczne. Szlaban pokonany i w drogę...
Polany Surowiczne. Odrestaurowana dzwonnica, z 1730 r.

Polany Surowiczne. Przycerkiewny cmentarz oraz widoczne wejście do dzwonnicy

Polany Surowiczne. W miejscu gdzie widać roślinność stała cerkiew (pomiędzy dzwonnicą a nagrobkiem)

Polany Surowiczne. Fragment przycerkiewnego cmentarza

Polany Surowiczne. Widoczne, ułożone kamienie, wyznaczają fundamenty nieistniejącej cerkwi

Widok z terenów przycerkiewnych na łąki Polan Surowicznych

Ostatni "rzut oka" na odnowioną dzwonnicę i jedziemy dalej...

Momentami droga była dość mokra i błotnista

oraz kamienista przez strumienie wodne i rzeki

Jednak w większości było sucho i przyjemnie...

Surowica

Panorama Surowicy. W kierunku Polan Surowicznych

A gdy już udało się PRZEJŚĆ przez Wisłok był czas na odpoczynek

Dwa żywioły: woda i ogień. A trzeci, to rower :)

Tuż za Surowicą. Bliżej cywilizacji. Pośród łąk

Fragment drogi wojewódzkiej 897, w kierunku Jaślisk

Czterokilometrowy podjazd... Widok przed... :)

a tutaj widok za nami... Bardziej przyjazny dla umysłu :)

Panorama na Beskid Niski, z widokiem na szczyt o nazwie Bania Szklarska 895 m. n.p.m.

Jeżeli z wysokości siodełka to tak jest :)


Trasa

Profil trasy



Jeśli podoba Ci się to co robię, jaką pracę wykonuję i chcesz mnie wesprzeć w rozwoju bloga i kanału na youtube możesz udostępnić stronę w swoich mediach społecznościowych lub postawić mi wirtualną kawę :) Kliknij poniżej i wypijmy kawę wg Twojego uznania :) Będzie mi bardzo miło.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Tekst, opracowanie, zdjęcia, video: Przemek Posadzki
Zdjęcia są chronione prawem autorskim. Zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora.

Komentarze

  1. Przy dobrej pogodzie, trasa bardzo fajna zarówno piesza, jak i rowerowa :P ojjj... na kolarce to by tam śmigał... no ale mój trekkingowy też daje radę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się. Trasa jest interesująca na dwa kółka jak i pieszo. Warto się wybrać. Nawet opcja z biwakiem może okazać się równie ciekawa :) A co do roweru to raczej rower MTB jak i treking będzie jak najbardziej najlepszym wyborem :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bieszczadzcy górale

Siedem kolorów. O fenomenie Gór Tęczowych

Falowiec. Najdłuższy blok w Polsce