Początek wakacji już za nami. Słońce dało już pokaz swoich możliwości, świecąc pełną mocą. W takich, oto mocnych promieniach letniego słońca, postanowiłem przemierzać kolejne kilometry swoim jednośladem. Trasa jaką wybrałem będzie momentami przebiegała szlakiem, który już przedstawiałem. Połączyłem dwa trakty "ze sobą" dodając sporą część nowego. Owe dwa etapy obecnego szlaku pojawiły się w części VIII i XI. Chodzi o fragment drogi od Sanoka do Komańczy oraz od Komańczy do Sanoka przez m.in. wsie Płonna i Karlików. Dlatego też pominę szczegółowy opis tych części, które zostały wykorzystane w nowej, bardzo atrakcyjnej trasie.
Komańcza. Fragment leśnej trasy w kierunku wsi Prełuki.
Długość trasy: 113 km. Rodzaj drogi: asfalt, szutr. Stopień trudności: 70% trudna (ze względu ilość i jakość podjazdów oraz długość); 30% trudna. Czas przejazdu: 8 godzin (łącznie z przystankami na odpoczynek, posiłek).
Zanim dojedziemy do wsi Komańcza czeka na każdego, kilka średnich wzniesień. Ale jak to zawsze bywa, każdy trud jest wynagrodzony. Tym razem także. We wsi Brzozowiec, czeka na nas spory zjazd, przebiegający także przez niewielkie serpentyny. A ma to miejsce w miejscowości Kulaszne. Możemy wtedy delektować się pięknymi widokami Kierunku Bieszczadów, a także krajobraz Cieśniańsko-Wetlińskiego Parku Krajobrazowego.
Trzeba przyznać, że takie pejzaże są unikatowe na skalę naszego kraju.
Szczawne. Granica Obszaru chronionego krajobrazu Beskidu Niskiego.
Będąc już w Komańczy, proponuję by zatrzymać się na odpoczynek, posilić się lekkim, a kalorycznym posiłkiem, napełnić butelki z wodą.
Sama wieś proponuje nam kilka ciekawych atrakcji. Zabytki sakralne w postaci klasztoru sióstr Nazaretanek i miejsce internowania kard. S. Wyszyńskiego; odbudowana po pożarze cerkiew greckokatolicka Opieki Matki Bożej; druga cerkiew Opieki Matki Bożej złożonej z dwóch (część drewniana - przeniesiona ze wsi Dudyńce i nastawiona na część murowaną).
Szczawne. Cerkiew Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy
Wyruszamy dalej. Po lewej stronie wypatrujemy drewnianego kościółka św. Józefa. Tuż za nim skręcamy w lewo w kierunku Duszatyna. Od tego momentu aż do wsi Prełuki będziemy się poruszać drogą należącą do Lasów Państwowych. Trochę szutru, trochę ubitego tłucznia, trochę płyt betonowych, a to wszystko w środku lasu. Dookoła drzewa, pełna zieleń. Cisza, spokój. Praktycznie bez jakiegokolwiek ruchu kołowego. Niewielkie podjazdy będą się przeplatały ze zjazdami - dość szybkimi. Zachowajmy szczególną ostrożność. W lesie panuje mikroklimat dający świeże i rześkie powietrze - szczególnie w gorące dni. A trasa biegnie niebieskim szlakiem rowerowym.
Gdy droga leśna już się kończy, zaczyna się asfalt. Dojeżdżamy do granic Cieśniańsko-Wetlińskiego Parku Krajobrazowego (poinformuje nas o tym tablica). W tym momencie musimy skręcić w prawo w kierunku kilku zabudowań wsi Prełuki, a tam... jakby czas się zatrzymał! Cisza! Spokój! Przyroda! Piękna, bieszczadzka zieleń! Szum i zapach trawy! Domy drewniane. Sama przyjemność z przebywania w takim miejscu.
Rzepedź. Budynek stacji kolejowej.
Poruszamy się przed siebie. Jedziemy wzdłuż rzeki Osławy. Ponad lustro wody wystają kamienie rzeczne, które zapewniają specyficzny szum płynącej wody. Przed nami niewielkie wzniesienie i nasz jednoślad wjeżdża na teren Rezerwatu Przełom Osławy pod Duszatynem. Piękne zakole rzeki. Prawie 360 stopni. Jej bieg jakby zawracał by po chwili płynąć dalej "górę". A nad tym przyrodniczym zjawiskiem zawisa most kolejki wąskotorowej (obecnie nie eksploatowany). Sam most doskonale komponuje się z obecną tam przyrodą nadając jej niepowtarzalnego przorodniczo-krajobrazowego klimatu.
Jeżeli dysponujemy większą ilością czasu, można dojść zarówno do samej rzeki jak i do mostu. Oczywiście wcześniej pozostawiwszy rower na uboczu.
Most kolejowy na trasie Rzepedź - Komańcza.
Gdy już nasycimy się widokami, czystym powietrzem i odpoczniemy wyruszamy w dalszą część naszego szlaku. Do Duszatyna. I tu na nas będzie czekała niespodzianka. Naszym oczom ukaże się wielki napis DUSZATYN, który zawisł na wysokich palach a kieruje nas do turystycznej części miejscowości. My musimy delikatnie skręcić w lewo, "za drogą". Niespodzianka, o której mówiłem to ukazujący się naszym oczom znak ZAKAZ WJAZDU. Co teraz? Jechać? Nie jechać? Nie namawiam do łamania przepisów drogowych, ale ja mówię: JECHAĆ! Śmiało jechać. Droga asfaltowa, co prawda wąska, ale ruch kołowy prawie nie istnieje. Po niedługim czasie pojawia się kierunkowskaz, który informuje nas o możliwości wybrania się do Rezerwatu Zwiezło ze słynnymi Jeziorkami Duszatyńskimi.
Wjazd do Komańczy.
My jedziemy dalej, pozostawiając Jeziorka za sobą. Przez kilka kilometrów, co jakiś czas, będzie czekała na nas pewna atrakcja. Jeżeli można to tak nazwać. O ile się nie mylę co do ilości, to czterokrotnie będziemy musieli przejechać przez rzekę Osława. Kończy się droga, a dno rzeki wyłożone jest betonowymi płytami. Trochę ochłodzenia się przyda. Pamiętajmy jednak, żeby mierzyć siły na zamiary. Jechać tylko wtedy jak stan wody jest niski, a rzeka jest spokojna. Płyty są śliskie za sprawą wodnych, rzecznych osadów, mchów. Jeżeli ktoś nie ma pewności, lepiej rower przeprowadzić.
Ja miałem o tyle szczęścia, że stan wody był na prawdę niski, zakrywający tylko oponę.
Dookoła lasy, nieużytki rolne, dźwięki natury. Droga bez ruchu kołowego.
Komańcza. Kierunkowskaz na wieś Duszatyn, w tym kierunku podążamy dalej.
Dojeżdżamy do rozwidlenia drogi. W lewo na wieś Mików i dalej podążać szlakiem niebieski, na wprost w kierunku wsi Smolnik.
Ja wybrałem tę drugą opcję. Zabudowania wsi są tuż przy drodze. Mniejsze lub większe gospodarstwa. Raczej spokojniejsza wieś niż te nam znane. Dla nas znajdzie się smaczek turystyczny w postaci cerkwi św. Mikołaja (XIX w.) i dwukondygnacyjnej dzwonnicy. Znajduje się tu także schronisko "Nad Smolnikiem" oraz lądowisko dla awionetek i szybowców.
Od tego momentu będziemy poruszać się czerwonym szlakiem ikon.
Komańcza. Kościół św. Józefa.
Wyjeżdżając ze Smolnika dojeżdżamy do drogi wojewódzkiej 897, na skrzyżowaniu skręcamy w prawo w kierunku Komańczy. Zmierzamy do Nowego Łupkowa. Czeka na nas solidny podjazd, na niewiele ponad 580 m n.p.m. Stając na samym wierzchołku mamy okazję do oglądania niepowtarzalnych widoków bieszczadzkiej przyrody.
Komańcza. Droga Lasów Państwowych. W kierunku Duszatyna.
Oprócz tego co można zobaczyć, Łupków posiada w swoich "zasobach turystycznych" także dobrą bazę noclegową i gastronomiczną.
Jeżeli ktoś kto by chciał swoją wyprawę wydłużyć o parę kilometrów, ma także możliwość dojechać do miejscowości Nowy Łupków.
My jednak wyruszamy dalej. Jedziemy do Radoszyc. Miejscowości tuż przy słowackiej granicy (ok. 5-6 km).
Co w Radoszycach ciekawego? Np. cerkiew pw. św. Dymitra z 1868, z zabytkowym ikonostasem, ołtarzem głównym oraz ołtarzem bocznym z ikoną patrona cerkwi, obecnie kościół rzymskokatolicki.
Cerkiew jest usytuowana na wzniesieniu niewiele ponad 530 m. n.p.m.
Prełuki. Cieśniańsko-wetliński Park Krajobrazowy.
Jak wcześniej wspomniałem Radoszyce graniczą ze Słowacją. Po przejechaniu kilku kilometrów mamy okazję do przekroczenia granicy państwowej i dotarcia do miejscowości Medzilaborce, dalej do Humennégo.
Na granicy Polsko - Słowackiej znajduje się węgierski słup graniczny.
Na trasie. Zaskroniec.
Myślę, że śmiało można wybrać się w kierunku Słowacji i jej miejscowości przygranicznych, pod warunkiem, że obecną trasę podzielimy na np. na dwa dni. Zawsze istnieje możliwość do ponownego powrotu do Komańczy samochodem, w którym będzie rower, i wówczas wyruszyć w kierunku Radoszyc i dalej na Słowację.
Prełuki. Wieś znajduje się na szlaku transgranicznej trasy rowerowej.
Po tym jak zwiedzimy cerkiew św. Dymitra, wracamy na główną trasę i poruszamy się w kierunku Komańczy (DW 892).
Ja ze swojej strony proponuję dłuższą przerwę, przed kolejną częścią trasy. Powrotem. Warto coś zjeść kalorycznego, a dobrze strawnego. Batony musli, owoce (banan, jabłko), warzywa (marchewka, pomidor - chociaż on tak na prawdę jest owocem). Na utratę minerałów w trakcie jazdy pomoże dobrej jakości woda mineralna.
Z Komańczy jedziemy przez wieś Rzepedź, aż do Szczawnego. W tej ostatniej, na krzyżówce wybieramy "lewy kierunek", na Rymanów (DW 889).
Trasa XI, którą przestawiałem jakiś czas temu, wiedzie właśnie przez tą część naszego, obecnego szlaku. Mijane miejscowości są bogate w historię mniej i bardziej odległą. Również mamy możliwość do zobaczenia wielu wartościowych zabytków. Szczególnie tych sakralnych (ale nie tylko).
Tuż przed miejscowością Płonna pozostawiamy czerwony szlak ikon, który skręca do Wysoczan.
W samej Płonnej ciekawymi zabytkami są: ruiny cerkwi oraz cmentarz unicki, a także znajdują się ruiny dworu obronnego.
Prełuki. Rzeka Osława.
Pokonując kolejne kilometry, podjazdy i zjazdy docieramy do wsi Karlikowa. XIV-wieczna miejscowość
leży już w Beskidzie Niskim, będąc dla niego doskonałym reprezentantem
pod względem krajobrazowym, kulturowym, przyrodniczym czy
turystyczno-rekreacyjnym.
A w miejscowości: pozostałość po byłych gospodarstwach rolnych - PGR-ach, oraz stok (688 m n.p.m.; 1100 m zjazd) z wyciągiem narciarskim.
"Kręcimy" dalej. Droga prowadzi nas do dosyć dużej wsi gminnej Bukowsko, dalej miejscowość Wolica, Pobiedno, Sanoczek i... wjeżdżamy do Sanoka.
Jadąc do Sanoka przez tą część Pogórza Bukowskiego będziemy mijać tereny o bardzo bogatych walorach przyrodniczych i krajobrazowych. Zróżnicowanie rzeźby terenu powoduje, że każdy z nas będzie miał do pokonania kilka wzniesień (mniejszych, większych), a w ramach rekompensaty każdy wytrwały otrzyma piękne widoki tego mezoregionu Pogórza Środkowobeskidzkiego.
Prełuki. Zabudowania wsi.
Jak widać całość trasy jest dosyć zróżnicowana pod wieloma względami. Ukształtowania terenu, krajobrazu, krain geograficznych, występowania różnorodnej roślinności, mnogość zabytków, zróżnicowana historia mijanych miejscowości, możliwość wyboru różnych wariantów trasy...
Ilość kilometrów też jest dla bardziej wytrwałych. Dlatego też nie powinniśmy zapominać o zapewnieniu swojemu organizmowi właściwej ilości kalorii, które pozwolą na pokonywanie dalszych kilometrów.
Prełuki. Droga prowadząca do Rezerwatu Przełom Osławy pod Duszatynem.
W Rezerwacie Przyrody Przełom Osławy pod Duszatynem.
W Rezerwacie Przyrody Przełom Osławy pod Duszatynem, w tle nieczynny most kolejki wąskotorowej.
W Rezerwacie Przyrody Przełom Osławy pod Duszatynem, w tle nieczynny most kolejki wąskotorowej.
Osada Duszatyn. My skręcamy w lewo :)
Przejazd przez rzekę Osława, tuż za Duszatynem.
Tuż przed Smolnikiem.
Osława.
Mików. Rozwidlenie drogi i kierunkowskaz w kierunku wsi Smolnik.
Smolnik. Przydrożna kapliczka. Sygnatura w języku ukraińskim.
Smolnik. Cerkiew św. Mikołaja.
Smolnik. Fasada cerkwi św. Mikołaja.
Smolnik. Cerkiew. Fragment kruchty.
Smolnik. Dzwonnica przy cerkwi.
Tuż przy wyjeździe ze Smolnika. Tory kolejki wąskotorowej.
Droga wojewódzka 897, widok na miejscowość Nowy Łupków.
Droga wojewódzka 897. Widok na Cieśniańsko-wetliński Park Krajobrazowy.
Widok na Cieśniańsko-wetliński Park Krajobrazowy.
Nowy Łupków. Widok na stację kolei normalnotorowej.
Nowy Łupków. Kościół świętych Piotra i Pawła.
Osławica. Tuż przed Radoszycami.
Krajobraz Cieśniańsko-wetlińskiego Parku Krajobrazowego.
Wjazd do Radoszyc.
Radoszyce. Zjazd do miejscowości.
Radoszyce. Znak informacyjny z kilometrażem do granicy państwa.
Radoszyce. Cerkiew św. Dymitra.
Radoszyce. Na pierwszym planie dzwonnica przy cerkwi św. Dymitra.
Miano bieszczadzkich górali zyskała taka grupa etniczna jak Bojkowie. Tym samym będąc rdzennymi mieszkańcami Bieszczadów. Libuchora – wieś bojkowska Źródło: http://tworczebieszczady.pl/artykuly/libuchora-wies-bojkowska W kilku zdaniach warto zarysować społeczeństwo bojkowskie, które tak na prawdę jest zapomniane przez dzisiejszy świat. Są pochodzenia rusińskiego i wołoskiego. Terytorialnie sąsiadują Hucułami - od wschodu oraz z Łemkami - od zachodu. Ówcześnie zamieszkiwali teren całych Bieszczad i część Zakarpacia. II wojna światowa przyniosła czasy wysiedleń znacznej części ludności bojkowskiej do ZSRR, pozostała część osiedliła się w Polsce."Dzisiejsi" Bojkowie zamieszkują tereny obecnej Ukrainy. Bojkowie byli społeczeństwem prostym, ubogim, pobożnym. Swoje codzienne życie ulokowali na górzystym, nieurodzajnym terenie. Trudnili się rolnictwem i pasterstwem, zajmowali się również sadownictwem i handlem. Dominującą formą gospodarki była gospodarka żarowa. Męska ...
Chcę widzieć świat w kolorach tęczy. Czy możesz go dla mnie nimi pomalować? Zapytała w swojej książce Monika Sawicka "Siedem kolorów tęczy". Dziś powiem NIE. Nie pomaluję świata w kolorach tęczy. Dlaczego? Ponieważ świat sam już się pomalował w takich barwach. Bez prośby. Bez względu na kaprysy i zachcianki ludzi. Jak wiemy życie staje się bardziej wesołe, uśmiechnięte, bardziej zabawne, luźne jak są w nim kolory. Pod każdą postacią. A matka Ziemia, daje nam taką możliwość i obdarowała ludzkość tzw. Górami Tęczowymi. Źródło: huffingtonpost.com Słyszeliście kiedyś właśnie o takich górach? Kolorowych? Nie koniecznie w odcieniach szarości... Właśnie w kolorach tęczy i ich różnych barwach. Ja szczerze powiedziawszy dopiero jakiś czas temu znalazłem, dość przypadkiem, zdjęcie na jednym z portali z podpisem "góry tęczowe". Na tyle mnie to zainteresowało i zaintrygowało, że postanowiłem się podzielić "kawałkiem", dosłownie, kolorowego świata. Zatem wyb...
Krajobraz polskich miast to przede wszystkim osiedla, blokowiska, które zajmują duże połacie terenu i skupiają znaczną ilość ludności. W naszym kraju jest takie blokowisko, które jest warte "kilku zdań". Jest nim gdański FALOWIEC na Przymorzu. Przymorski falowiec rozciąga się na około 900 metrów, mając przy tym 32 metry wysokości i 13 metrów szerokości. Mieści się przy siedmiu ulicach, jest ok. 1800 mieszkań i zamieszkuje go około 6 tysięcy osób. Wejścia do mieszkań znajdują się na galeriach, które połączone są ze sobą klatkami schodowymi. Zdjęcie satelitarne. Źródło: google.pl Blokowiec wybudowany został w latach 1970 - 1973, a projektantami byli: Janusz Morek, Tadeusz Różański, Danuta Olędzka. Nie bez przyczyny blok nosi nazwę FALOWIEC. Jego budowa, kształt przypomina morską falę. Dla jednych wierzowiec-falowiec stanowi atrakcję kulturalną, turystyczną, z kolei dla drugich jest codziennością, w której żyje, wychowuje się. Spotyka sąsiadów, których nie zna, ...
Komentarze
Prześlij komentarz