Mistyka góry. Jednej Góry [video]

Ile jesteśmy w stanie poświęcić i co jesteśmy w stanie poświęcić dla zdobycia ściśle wyznaczonego celu? Czy po jednym, może dwóch niepowodzeniach powiedzielibyśmy pas? A może próbowalibyśmy dalej? Ilu z nas jest tak bardzo upartych i ambitnych by dokonać czegoś niemalże niemożliwego? Pewnie niewielu.

Co jest takiego w górach, że przebywanie w nich i walka z nimi wzmaga w człowieku większą ochotę do życia?

Tomasz Mackiewicz mówi wprost: Góry powinny być czyste, dla wszystkich... Góry są elementem 
przestrzeni które powinny jednoczyć ludzi...

Dla Niego góry to nie tylko wejście na górę i później zejście. To coś więcej, to Życie, przez duże Ż.

Jak bardzo trzeba być wytrwałym i przekonanym co do słuszności podejmowanych decyzji by pomimo, pewnego rodzaju, porażek próbować nadal, wręcz bez przerwy. By okiełznać swoje marzenia i być tam, jak śpiewa Grubson w utworze "Gdzieś na szczycie góry": gdzie zwykły śmiertelnik nie stąpa tam nogą.

Wielu ludzi puka się w czoło i zadaje pytanie, po co chodzić i wspinać się po tak niebezpiecznych górach jakimi są bez wątpienia Himalaje? Simone Moro (włoski himalaista, znajomy Tomasza Mackiewicza), odpowiada wprost: Jedziemy w góry, by żyć. My nie chodzimy tam żeby zginąć. Tylko po to, żeby żyć. Na całego. Przed chwilą wróciłem z porannego biegania po Zakopanem. Na trasie widziałem tysiące ludzi, którzy szli w góry. Więc te góry są w waszej świadomości, nie zapomnieliście o nich. Wielu z nas potrzebuje bohaterów, odkrywców, kogoś kto wyląduje na księżycu, poleci w kosmos, stanie na niezdobytym szczycie, pobudzi do innego życia niż to codzienne. Jeśli chcesz zostać jednym z tych bohaterów, to często musisz zapłacić wysoką cenę, czasem cenę życia (2014 r.).

Natomiast Krzysztof Łoziński odpowiada tak (na swoim profilu fb): A dlaczego to robię, dlaczego „się pcham”? Dla tego samego, dla czego Kolumb odkrywał Amerykę, Amundsen zdobywał biegun, Thor Heyerdahl płynął tratwą przez Pacyfik, Gagarin leciał na orbitę, a Amstrong lądował na księżycu. A dlaczego Kopernik ogłaszał swoją teorię i narażał się kościołowi? Mógł cicho siedzieć. Dlatego że człowiek ma potrzebę eksploracji, zdobywania i to dzięki tej potrzebie, jako gatunek nie chodzimy już po drzewach i nie żywimy się robakami.
A dlaczego ratujemy tych, „którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie z własnej winy”? Dlatego, że jesteśmy ludźmi. Dlatego, że mamy takie uczucie jak empatia.   


Mijają kolejne dni od wydarzeń na Nanga Parbat w Pakistanie. Przeczytałem setki artykułów, wpisów w internecie, tych co mają wiedzę o prawdziwych Himalajach i tych, którzy zwykle, po prostu, przeżywają całą tą sytuację jakby tyczyła ich samych.

Oglądnąłem chyba wszystkie filmy z udziałem Tomasza Mackiewicza a także wywiadów z Nim przeprowadzonych i muszę przyznać, że to w jaki sposób pokonywał kolejne trudności, bariery, jak zdobywał kolejne metry Nagiej Góry, powoduje we mnie mocne przekonanie słuszności drogi jaką obrał!

Nanga Dream
Za każdym razem stawia czoła niemożliwemu, nawet tym którzy Go nazwali "nieszkodliwym wariatem". Wybierając się po raz pierwszy na Nanga Parbat, z Markiem Klonowskim, szukali pomocy w Polskim Związku Alpinizmu, odesłano ich z kwitkiem argumentując "brakiem kwalifikacji". Nie poddał się. 7 lutego 2014 roku, Tomek Mackiewicz osiągnął samotnie, dotąd niepokonaną wysokość od 1997 roku, 7400 m n.p.m.
A tak pisał o tym wydarzeniu Przegląd sportowy: – Byliśmy z moim przyjacielem Markiem Klonowskim w norze śnieżnej, którą wykopaliśmy na wysokości 6200, ale on źle się poczuł i musiał zejść. Czułem się świetnie, więc dwa dni później poszedłem wyżej, ale tam był straszny wpierdziel. Wiało chyba z 200 km/h. Kolejna nora, tym razem 500 metrów wyżej i w niej zamknąłem się na kilka dni. Pogoda była taka, że nie mogłem iść ani w górę, ani w dół. Gdybym na sekundę wystawił rękę na zewnątrz, byłoby z nią źle, bardzo źle. A nora to świetne rozwiązanie, lepsze od każdego namiotu, bo jesteś zakopany pod śniegiem i czujesz się komfortowo. Cisza, spokój. Jak sobie coś ugotujesz, robi się cieplutko. Musisz tylko dbać o to, by nie zasypało ci wejścia. W końcu się rozpogodziło i poszedłem wyżej, ale na grani kolejna ściana wiatru. Toczyłem godzinami kosmiczną walkę, by w ogóle rozbić tam jakikolwiek obóz. Najgorsza była noc. Miałem wtedy dziwne flesze, że łażą po mnie jakieś robaczki. Następnego dnia przestało wiać i wyjrzało słońce, ale to miał być jedyny dzień pięknej pogody, a ja potrzebowałem minimum trzech. Podszedłem kawałek wyżej i zawróciłem – opowiada, ale samo dojście tak wysoko, podczas gdy dużo bardziej znani wspinacze, próbując wejść zimą na Nanga Parbat, wymiotowali w niższych obozach, zwróciło na niego uwagę opinii publicznej. Dla wielu Polaków interesujących się wspinaczką stał się bohaterem. Dla Polskiego Związku Alpinizmu wciąż jest jednak przede wszystkim problemem. Dużym problemem. 

Na pytania o strach przed tym co robi odpowiedział podczas jednej z prób zdobycia Nanga Parbat: Jestem bliżej Boga tutaj, zdecydowanie bliżej Boga, a to ze względu na strach przed śmiercią, kalectwem, bólem, cierpieniem...

W jednym z nagrań z wyprawy Tomasz Mackiewicz tak mówi o życiu: Człowiek jest tylko mocny w stosunku do drugiego człowieka w pyskówkach, przekomarzankach. Często opiera swoją wartość na materii, która przecież jak wiadomo - a to w górach to najlepiej widać - jest po prostu tymczasowa, zresztą jak i sam człowiek.

Tym razem, przy kolejnej próbie, siódmej z kolei, zrealizował swój cel i marzenie jakim była NANGA PARBAT...

A na koniec słowa Jerzego Kukuczki, pozwalające rozumieć to co robił i jak robił Tomasz Mackiewicz:

* Wreszcie najwspanialszy moment w każdej wspinaczce. Chwila, kiedy od szczytu dzieli mnie już tylko kilka kroków, kiedy wiem, że już nic nie stanie mi na przeszkodzie, kiedy wiem, że zwyciężyłem... Zwyciężyłem nie górę czy pogodę, lecz przede wszystkim siebie, swoją słabość i swój strach. Kiedy mogę już podziękować górze, że i tym razem była dla mnie łaskawa.

* Tych chwil nie oddam nikomu za żadne skarby i jeżeli muszę w drodze do szczytu pokonywać przeszkody i ocierać się o nigdy nie określoną granicę między kalkulowanym ryzykiem a ryzykanctwem, to trudno, zgadzam się.

* Zgadzam się na walkę ze wszystkimi niebezpieczeństwami, które na mnie czyhają. Zgadzam się na wiatry, które tygodniami biją w ściany namiotów i doprowadzają do granicy szaleństwa. Zgadzam się na drogi prowadzone na granicy wytrzymałości. Zgadzam się na walkę. Nagroda, którą otrzymuję za te trudy, jest niebotycznie wielka. Jest nią radość życia.

Ku pamięci Tomasza Czapkinsa Mackiewicza *








Tekst, opracowanie: Przemek Posadzki

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieszczadzcy górale

Siedem kolorów. O fenomenie Gór Tęczowych

Falowiec. Najdłuższy blok w Polsce