Z wysokości siodełka cz. XX [FOTO]

Jeden z najwybitniejszych kolarzy w historii, Włoch Mario Cipollini, powiedział: rower ma duszę. Jeśli go pokochasz da ci emocje, których nigdy nie zapomnisz. Trudno się z takimi słowami nie zgodzić, szczególnie wtedy kiedy przekraczamy swoje bariery, a w zamian otrzymujemy maksymalną dawkę emocji.
Początkowy fragment trasy. Droga krajowa nr 28 w miejscowości Zarszyn

Długość trasy: 235 km (całość).
Rodzaj drogi: asfalt.
Stopień trudności: 50% łatwa; 50% trudna.
Tętno: min. 121/min.; max. 173/min.
Czas: 19 godzin.
Zużyte kalorie: 10 617 kcl.

Trasa:
WOJEWÓDZTWO PODKARPACKIE

Sanok - Rymanów - Iwonicz - Miejsce Piastowe - Krosno - Moderówka - Szebnie - Jasło - Kołaczyce - Brzostek - Strzegocice - Pilzno - Łęgi Górne - Łęki Dolne
WOJEWÓDZTWO MAŁOPOLSKIE
- Skrzyszów - Tarnów - Zbylitowska Góra - Wojnicz - Sufczyn - Jadowniki - Brzesko - Bochnia - Wieliczka - Kraków

Dlaczego na początek swojego wpisu cytuję słowa słynnego kolarza? O tym dowiecie się już za chwilę :)

Od dłuższego czasu przymierzałem się do przejechania wspomnianej trasy. Swoją przygodę rozpocząłem skoro świt. Dokładnie na zegarku wybiła 4:50, kiedy wykonałem pierwszy ruch nogą.

Świetnie sprawdziło się powiedzenie "kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje". Pierwsze kilometry pokonywałem w blasku wschodzącego słońca. Piękny żółto-czerwono-pomarańczowy kolor już na samym początku rozwiał wszelkie wątpliwości "czy warto? ". Z każdym kilometrem nabierałem pewności siebie i sił psychicznych by zrealizować cel, którym był: Kraków.
Początek trasy. Wschód słońca
Nie bez powodu wyruszyłem z samego rana. Było to swoistego rodzaju "zabezpieczenie czasowe" w razie jakichkolwiek nieprzewidzianych sytuacji, zdarzeń. No i oczywiście by po jednym dniu jazdy, chociaż trochę zregenerować organizm na kolejny. I to się udało.

Podczas, nazwę to, wycieczki, rower stał się doskonałym narzędziem do poznawania miejsc, w których aktualnie byłem.
Dosłownie, siodełko, a dokładnie jego wysokość, ukazywało dogodny "punkt widzenia" na wszystko co było wokół mnie.

Kolejne mijane, miejscowości ukazywały prostotę życia ludzi na wsi. Spokój, cisza. Przyroda żyje, rozwija się swoim tempem. A zboża zasiane na areałach pól czekały na tegoroczne żniwa.

Atrakcjami, w tychże miejscach, będą zazwyczaj stare kościoły, cmentarze, przydrożne pomniki czy kapliczki, budowane przez miejscową ludność.

Pierwszą, większa miejscowością, było Miejsce Piastowe. Przez wielu kojarzone głównie z drogą tranzytową pomiędzy Polską, a Słowacją.
Warto odwiedzić: Sanktuarium św. Michała Archanioła i bł. ks. Bronisława Markiewicza.
Miejsce Piastowe. Sanktuarium św. Michała Archanioła i bł. ks. Bronisława Markiewicza
Pierwszą, dłuższą przerwę, zrobiłem po przejechaniu 40 kilometrów. Na odpoczynek wybrałem krośnieński Rynek. Niewielki, kaloryczny posiłek, krótki spacer po starówce i w drogę. Dojazd do Krosna zajął mi niewiele ponad dwie godziny.
W Krośnie warto zobaczyć zabytkową zabudowę Rynku, z okolicznymi uliczkami i kamienicami, kościołami. Wartym odwiedzin jest także Centrum Dziedzictwa Szkła.

Kolejne kilometry to odcinek pomiędzy Krosnem a Jasłem. Technicznie i wytrzymałościowo jak do tej pory nic mi nie sprawiało problemu. Kilka większych wzniesień, szybkich zjazdów bardziej urozmaicało, i być może, mniej męczyło jak długie proste odcinki. Wydawać się to może absurdem ale tak było.

Ilekroć przejeżdżałem przez miejscowość Moderówka, tyle samo razy mówiłem, że kolejnym razem zobaczę Cmentarz Żołnierzy Radzieckich, pojmanych przez Hitlerowców i zamordowanych w pobliskim obozie we wsi Szebnie.
Krosno. Fragment Rynku z dzwonnicą przy kościele Farnym
Krosno. Fragment fasady kościoła Franciszkanów
Stawiając swoje kroki na cmentarzu miałem nieodparte uczucie tragedii ludzkiej. Bo przecież żołnierz to też człowiek. Też miał ojca i matkę. Jak podają źródła historyczne na cmentarzu w Moderówce spoczywa cztery tysiące wojskowych! Zamordowani w ciągu dwóch lat.

Kolejne kilometry, to droga przez tereny gdzie II Wojna Światowa siała spustoszenie. Jadąc rowerem, zdecydowanie wolniej jak samochodem, możemy dopatrzeć się wielu dowodów na ogrom tragedii jaki miał miejsce na tych terenach podczas wojny.

Jasło. Miasto, w którym przyszedł czas na dłuższy odpoczynek. Niewiele ponad połowa trasy jaką miałem w planie do pokonania w pierwszym dniu.

Miejscowość o ciekawym układzie urbanistycznym. Odnowiony plac głównego Rynku miasta. Kolorowe kamieniczki. Sporo ciekawych turystycznie miejsc. Jasło w ostatnich latach staje się prężnym ośrodkiem winiarstwa. Tym samym przodując w tej dziedzinie w Polsce południowo-wschodniej.
To właśnie tu, ma miejsce, znane w kraju i za granicą Dni Wina.
Bierówka. Kierunkowskaz do Cmentarza Żołnierzy Armii Radzieckiej
Bierówka
Po odpoczynku, chwili wytchnienia, wyruszyłem w dalszą drogę. W kierunku Tarnowa. Do pokonania około 50 kilometrów. Za trasę obrałem drogę krajową nr 28. Z pozoru spokojna, ale trzeba się mieć na baczności. Szczególnie w chwili, kiedy będziemy się mijać z ciężkim taborem, w postaci słynnych tirów.

Jako, że nie ma możliwości korzystania ze ścieżek rowerowych, dla własnego bezpieczeństwa, jechałem chodnikiem. Ułożone wzdłuż drogi, oddzielone fosą umożliwiły spokojną jazdę przez kolejne kilometry.

Na liczniku pojawiła się "magiczna" liczba: 100. Tyle kilometrów pokonałam i dojechałem do Pilzna.

Urokliwe, podkarpackie miasteczko, ulokowane tuż przy granicy małopolski.
Warto zobaczyć: kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XIII w., kościół Karmelitów z XV w., piękny Rynek z zabudowaniami oraz Muzeum Lalek.
Bierówka. Wejście na teren cmentarza
Bierówka. Cmentarz Żołnierzy Armii Radzieckiej
Bierówka. Mogiła żołnierza
Na ostatni etap,pierwszego dnia, wybrałem trasę wiodącą przez trzy wsie. W Pilźnie pokierowałem się na Łęki Dolne, Łęki Górne i Skrzyszów. Były to ostatnie miejscowości, które mijałem tego dnia.
Smaczkiem architektonicznym okazał się drewniany kościół pw. św. Bartłomieja z XV, w Łękach Górnych.

Ostatnie 30 kilometrów były chyba najcięższe jakie miałem do przejechania. Temperatura sięgała blisko 35 stopni Celsjusza, otwarta przestrzeń, pełne słońce robiły swoje. Jazda była wolniejsza. Największym plusem i asem w moim "rękawie" była motywacja i determinacja.

Miała już jedenasta godzina, odkąd wyjechałem w trasę. Na liczniku widniało 134 kilometry, a przed oczami ukazał się znak drogowy z napisem: Tarnów.

Nie bez powodu, Tarnów nosi miano polskiego bieguna ciepła. O godzinie szesnastej temperatura wskazywała 35. kreskę.

Mogę śmiało stwierdzić, że Tarnów jest jednym z najokazalszych miast Małopolski. Wiele, dobrze zachowanych zabytków, szczególnie Starego Miasta, czystość, porządek,. Atrakcje turystyczne, rekreacyjne, dobra baza hotelowa i gastronomiczna, sprzyjający klimat, czyni z tego miasta na prawdę dobry punkt na turystycznej mapie polski.
Jasło. Fragment drogi krajowej 28.
Jasło. Fragment Rynku
Ja osobiście, po przyjeździe do Tarnowa, w pierwszej kolejności obrałem kierunek w najstarszą część miasta. Rynek, przyległe deptaki, uliczki. Muszę przyznać, ze miasto dba o swoją atrakcyjność.

Warto zobaczyć: Rynek, Zespół dawnego Klasztoru Bernardynów, Park Strzelecki, Bazylika katedralna, Mykwa (łaźnia rytualna) w stylu mauretańskim z 1904 r., drewniane kościoły z XV i XVI w., neogotycka bazylika pw. Świętej Rodziny.

Zakwaterowałem się w dobrej jakości obiekcie noclegowym. Za przystępną cenę otrzymałem miejsce w pokoju dwuosobowym. Czysta, świeża pościel, kuchnia i łazienka w nieograniczonej "ilości". Oraz przede wszystkim spokój, który jest tak bardzo ważny by odpocząć po ciężkim dniu, a przed następnym pełnym emocji, wrażeń, wysiłku.

Drugi dzień jazdy rozpocząłem nieco później, bo o 6 rano. Dlatego wcześnie, by uniknąć nadmiernego słońca. Nie do końca się to udało, bo już z samego rana było prawie 20 stopni Celsjusza.

Zaraz na początku, miałem okazję zobaczyć okazałą neogotycką bazylikę księży Misjonarzy. Muszę przyznać, że jest imponująca pod wieloma względami.
Kołaczyce. Rynek.
Kołaczyce. Rynek. Widoczny neogotycki kościół św. Anny
Kołaczyce. Rynek wraz z Ratuszem
Jadę dalej, w kierunku Bochni. Z samego rana ruch na drogach był jeszcze umiarkowany. Mijałem kolejne kilometry. Pejzaż typowy dla tego regionu.
Za mną i przede mną wiele podjazdów do pokonania. Co pokonałem jeden, to oczom ukazywał się drugi, i kolejny... Jednakże szukając plusów tej sytuacji było to, że wzniesienia były "rozciągnięte". Nie były krótkie a o dużym nachyleniu tylko łagodniejsze a długie. Z każdą godziną temperatura powietrza wzrastała. Kolejne bidony z napojami, wodą, znikały w niedługim czasie. I dobrze. Podczas wysiłku, w słońcu, nie można zapominać o właściwym nawodnieniu organizmu. W innym wypadku możemy być w sytuacji odwodnienia organizmu, a do tego nie można dopuścić.

Po drodze, na kilka chwil zatrzymałem się w Brzesku. Ciekawe, urokliwe miasteczko, z bogata historią. Na Rynku, zrewitalizowanym kilka lat wstecz, czekają na nas koziołki, "pasące" się tuż przy miejskiej fontannie. Niewątpliwie jest to ciekawa atrakcja dla odwiedzających.

Jadę dalej. Główna droga. Ruch kołowy od Brzeska wydaje się zmniejszać. Powód? Wielu kierowców wybiera autostradę. I dobrze. Czułem się bezpieczniej, na niegdyś bardzo ruchliwej krajówce.

Bochnia. Kopalniane, solne miasto. Bardzo często jechałem przez miasto samochodem, a nigdy się nie zatrzymałem na dłużej. Zawsze było  "to coś" ważniejszego. Tym razem była wyśmienita okazja by z bliska przyjrzeć się temu co skrywa Bochnia.
Brzostek. Pomnik Żołnierzom Polski Podziemnej i mieszkańcom Brzostku poległym i pomordowanym w walce o wolność ojczyzny w latach 1939 - 1945
Trzeba przyznać, że miasto jest godne uwagi i zatrzymania się na dłuższą chwilę. Nie tylko z powodu kopalni soli. Moją największą uwagę i podziw, oprócz zabytkowej zabudowy miasta, zwróciła Bazylika kolegiacka pw. św. Mikołaja Biskupa i pobliska drewniana dzwonnica. Świątynia urzeka swoim XV-wiecznym wnętrzem, w którym mieści się ołtarz główny z 1772 roku. Zaś drewniany obiekt - dzwonnica z XVI w., tuż obok kolegiaty wspaniale z nią kontrastuje z powodu materiałów z jakich zostały wykonane.

Do końca wyznaczonego celu, jakim był Kraków, niewiele już pozostało kilometrów. Przede mną Wieliczka, słynąca z byłej kopalni soli a dziś muzeum, oprócz tego bocheńskiego, najokazalsze tego typu na świecie.
W solnym mieście zrobiłem sobie ostatni przystanek na odpoczynek, zebranie pozostałych sił i "komu w drogę temu czas...".

Samo południe. Słońce w zenicie. Temperatura coraz wyższa. 35 stopni Celsjusza. Jadę... Jadę... i... Kraków. Miejsce do którego jechałem od dnia poprzedniego. Cel osiągnięty. Pozostało mi tylko przedrzeć się przez gąszcz samochodów i zjechać na ścieżkę rowerową. Owe ścieżki są najlepszym rozwiązaniem w tak dużych miastach. My jesteśmy bezpieczni i kierowcy mogą jechać spokojnie - "wespół, zespół...".
Pilzno. Rynek. Siedziba Urzędu Miasta (centrum zdjęcia), w tle fragment kościoła św. Jana Chrzciciela
Pilzno. Kościół św. Jana Chrzciciela
Pilzno. Wnętrze kościół św. Jana Chrzciciela
Pilzno. Kościół i klasztor oo. Karmelitów - Sanktuarium MB Pocieszenia
Oprócz przystanku na autoportret przy znaku z napisem Kraków, pierwszym postojem okazał się Płaszów. Wymowne miejsce tego dnia. 1 sierpień. Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. A ja na ziemi, która była świadkiem śmierci tysięcy żyć ludzkich! W miejscu po byłym Niemieckim Nazistowskim Obozie Koncentracyjnym KL Płaszów.
Na samym wierzchołku wzniesienia, w miejscu po byłym obozie, dziś stoi pomnik Pomnik Ofiar Faszyzmu. Przedstawia on pięć postaci stojących w szeregu, z głowami ugiętymi pod ciężarem kamiennego bloku i wyrwą w kamieniu na wysokości piersi. Na tylnej części rzeźby znajduje się napis: W hołdzie męczennikom pomordowanym przez hitlerowskich ludobójców w latach 1943–1945.

Po tym jak miałem możliwość z bliska zobaczyć miejsce kaźni ludzi wielu narodów, jadę dalej - w kierunku centrum miasta. Wspomniane ścieżki rowerowe umożliwiły mi bezproblemowo i bezpiecznie dotrzeć do Starego Miasta. Odpoczynek. Chwila spaceru. Myśl, że zrealizowałem swój pomysł i cel, będący dla wielu niedostępny.

Wytrwałość. Silna wola. Determinacja. Przygotowanie fizyczne. To główne cechy, które są potrzebne by realizować swoje marzenia i postawione przed sobą zadania, cele.

Jadąc samochodem po polskich drogach, w tym przypadku na trasie z Sanoka do Krakowa, nie zwracamy "aż tak" uwagi na pobocza. Z wysokości siodełka rowerowego, widać ile ludzi traci życie na polskich drogach. Jak zatrważająca ilość krzyży "zdobi" przydrożne rowy, drzewa itd. które są upamiętnieniem tragedii dla wielu rodzin, których bliscy ponieśli śmierć.
Łany zbóż w Łękach Dolnych
Łęki Górne. Kościół pw. św. Bartłomieja
Kilka spraw technicznych.
Wybierając się w taką trasę zadbałem o właściwy posiłek. To znaczy, że jadłem to, co ma w sobie dużo węglowodanów, a w następstwie zamienia się w energię. Np. białe pieczywo (bułki, banany), orzechy (mogą być solone, podczas wysiłku z potem tracimy elektrolity, w tym sód, a takie orzeszki są dobrym rozwiązaniem), rodzynki, owoce cytrusowe, pomidory, itp.
Przed rozpoczęciem jazdy jadłem śniadanie w postaci płatków musli. Warto mieć ze sobą batony zbożowe. Jeżeli będziecie mieli okazję, to na obiadokolację polecam makaron, bądź jakiś posiłek z dodatkiem mięsa drobiowego.
Jeżeli chodzi o napój, to izotonik miałem własnej roboty. Woda, miód, cytryna - sok (dużo soku) - wszystko wymieszane.
Oczywiście nie jesteśmy w stanie wszystkiego mieć w takich ilościach ze sobą, bo nie wystartowali byśmy z miejsca. Wszystko mamy dostępne w sklepach, które mijamy na trasie.

Ktoś może zapytać dlaczego po niedługich dystansach decydowałem się na odpoczynek? Chodziło o racjonalne korzystanie z sił. By nie wyeksploatować organizmu "tu i teraz", tylko mieć energię i siłę na zaplanowaną ilość kilometrów.

Ja jeszcze jako dodatek zabrałem (z polecenia, okazało się "strzałem w dziesiątkę) ze sobą, glukozę spożywczą. Jednorazowe dawki możemy kupić w aptece (cena 2 złote). Szybko wchłaniająca się substancja potrafi zdziałać cuda w chwilach kiedy brakuje jej w organizmie, a my będziemy czuli się słabsi. jest Glukoza jest podstawowym związkiem energetycznym w organizmie człowieka.

Oprócz pożywienia powinniśmy też zadbać o rower i narzędzia.
By uniknąć niespodzianek związanych z usterkami, należy sprawdzić stan techniczny naszego roweru. Układ jezdny, kierowniczy, napędowy i hamulcowy - najbardziej eksploatowane w rowerze.
Warto mieć ze sobą: łatki wulkanizacyjne, może też być zapasowa dętka, zestaw kluczy (zazwyczaj imbusowe), linka do hamulca i przerzutek oraz rozkuwacz / skuwacz do łańcucha.

Jeżeli przewidujemy jazdę po zmroku należy zaopatrzyć się w lampki.

Tak oto wyglądały z wysokości siodełka dwa dni na trasie Sanok - Kraków. Niewątpliwie super przygoda, którą polecam każdemu, kto lubi jeździć rowerem.
A oto potwierdzenie temperatury :)
Tarnów
Tarnów. Ratusz
Tarnów. Zabudowa Rynku
Tarnów. Replika tarnowskiego tramwaju na placu Sobieskiego. Dzisiaj kawiarnia
Tarnów. Wnętrze Bazyliki katedralnej Narodzenia NMP
Tarnów. Fragment Parku Strzeleckiego
Tarnów. Neogotycka bazylika księży misjonarzy - Kościół Świętej Rodziny
Tarnów. Wnętrze bazyliki
Droga krajowa 28 - w kierunku Brzeska
Brzesko. Rynek
Brzesko. Rynek
Brzesko. Zabudowa Starego Miasta
Bochnia. Pomnik gen. Leopolda Okulickiego
Bochnia. Bazylika św. Mikołaja
Bochnia. Fragment murów bazyliki z widoczną drewnianą dzwonnicą z XVI w.
Bochnia. Wnętrze bazyliki św. Mikołaja
Bochnia. Rynek
Bochnia. Rynek
Jeden z dłuższych podjazdów na trasie. Ten tuż przed Krakowem
KRAKÓW :)
Kraków. Dzięki ścieżkom rowerowym przejedziemy bezpiecznie prawie całe miasto
Kraków. Płaszów - miejsce po byłym niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym KL Płaszów
Kraków. Płaszów - pomnik w miejscu KL Płaszów
Kraków. Tereny po KL Płaszów
Kraków. Tablica upamiętniająca ludność żydowską w KL Płaszów
Kraków. Tablica upamiętniająca pomordowanych w KL Płaszów
Kraków. Wawel
Kraków. Ulica Franciszkańska
Kraków. Rynek Główny
Kraków. Mały Rynek
Kraków. Ulica Grodzka - Trakt Królewski
Kraków - Łagiewniki. Sanktuarium Bożego Miłosierdzia
Profil trasy

Tekst, opracowanie, zdjęcia: Przemek Posadzki
Kopiowanie i rozpowszechnianie zdjęć bez zgody autora zabronione. Chronione prawem autorskim.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieszczadzcy górale

Siedem kolorów. O fenomenie Gór Tęczowych

Falowiec. Najdłuższy blok w Polsce