Z wysokości siodełka cz. XXXIX. Wokół Hyrlatej [GALERIA + VIDEO]
Pobierz link
Facebook
X
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Sobota, wrzesień ubiegłego roku, jeden z ostatnich ciepłych i tak słonecznych dni lata. Żeby tradycji stało się zadość, wybieram się w Bieszczady. Oczywiście z... rowerem.
Most w na szlaku w kierunku Balnicy
W ostatnich miesiącach bardzo dużo zgłębiam się w tematykę (książki) Bieszczadów, spod pióra Stanisława Krycińskiego. Z tego miejsca szczerze polecam opracowania tego autora. Wiele faktów można się dowiedzieć tylko z jego publikacji.
Wybieram się do Cisnej. Będzie to punkt wypadowy do około trzydziestokilometrowej pętli. Trasa, zarówno w sezonie, jak i po nim, niewiele uczęszczana. To dobrze, bo mamy swobodę i luz, "i nie dobrze", bo większość turystów wybiera najpopularniejsze szlaki, które stają się bardzo zatłoczone i z czasem zdewastowane.
Długość trasy: 28 km Rodzaj nawierzchni: asfalt (50%), szutr (50%) Wysokość (max): 831 m n.p.m. Wysokość (min.): 554 m n.p.m. Czas: 3 godziny Tętno max: 161/min Zużyte kalorie: 3000 kcl
Jest to szlak bardzo malowniczy, spokojny, cichy i przepełniony niemalże dziką, bieszczadzką przyrodą. Przez pierwszych kilka kilometrów, z Cisnej (auto zostawiłem na parkingu obok Urzędu Gminy), trasa "biegnie" drogą wojewódzką 897. Poprowadzona doliną Ciśniańsko-Wetlińskiego Parku Krajobrazowego. Wzdłuż drogi usytuowana (po prawej stronie) jest arteria Bieszczadzkiej Kolejki Wąskotorowej.
Cisna. Cmentarz wojenny z I wojny światowej
Cisna. Fragment cmentarzu wojennego z I wojny światowej
Jadąc dalej, wjeżdżamy do wsi Żubracze, z którą związany jest litewski ród książęcy Gedroyciów. Wspomniana miejscowość była najwyżej położoną w dolinie Solinki, która należała do rodu Balów. Lokowana po 1543 roku, na prawie wołoskim. Zasiedlała ją ludność koczująca, pasterska, z terenów dzisiejszych Karpat rumuńskich. Czyli tzw. Wołosi. Wyznawali prawosławie, posługiwali się językiem ruskim. Warunki w jakich przyszło żyć ówczesnym osadnikom były bardzo trudne. W XIX wieku, przez Żubracze, została poprowadzona kolej wąskotorowa, która służyła głownie do transportu drewna z okolicznych lasów. Wzdłuż niej powstawały tartaki, w których zatrudnienie znajdowali nie tylko sami mieszkańcy wsi, jak również przyjezdni. W pierwszych latach ich działalności, stosowano napęd wodny (z rzeki Solinka), a z czasem modernizowano i montowano silniki parowe. Ciekawostką jest to, że po ponad stu latach, od zamknięcia tartaków pozostała tzw. Góra Trotowa, na ponad 20 arach ziemi.
Majątek w Żubraczem, w 1837 roku, kupił Kazimierz Józef Turowski. Był on twórcą wydawnictwa Biblioteka Polska. Natomiast pod koniec lat dwudziestych XX wieku, mały dworek z dobrami ziemskimi nabyła jedna z przedstawicielek rodziny Gedroyciów, herbu Hippocentaurus, żona księcia Władysława: Małgorzata Renata de Pourbaix (w 1928 r.). Jak pisze Stanisław Kryciński: "ten stary ród książęcy, brał swój początek oraz nazwisko od legendarnego Giedrusa, brata wielkiego księcia litewskiego Trojdena" (S. Kryciński, Bieszczady. Od Komańczy do Wołosatego). Powodem nabycia majątku były aspekty zdrowotne córki. Po całość faktów i historii odsyłam do wyżej wspomnianej książki, gdzie są opisane losy Gedroyciów w Żubraczem.
Droga wojewódzka 897, tuż przed Majdanem
Żubracze. Miejsce po dworze Gedroyciów Inskrypcja na pomniku: Jadwigi z Gedroyciów Kociatkiewicz Doliwy Reni która w czasie II wojny światowej prowadziła w Żubraczem najważniejszy punkt przerzutowy na trasie kurierskiej LAS Komendy Głównej ZWZ AK z Sanoka do Budapesztu. W tym miejscu stał dwór w którym znajdowali schronienie i odpoczynek kurierzy i emisariusze Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie
W roku 1946 wysiedlono na sowiecką Ukrainę 62 rodziny, których domy zostały spalone przez wojsko. Z kolei w ramach tzw. Akcji Wisła, w 1947 roku, wywieziono ze wsi pozostałe 10 rodzin (60 osób). Ich domy również spalono. Do czasów obecnych z tamtego okresu zachował się m.in. niewielki cmentarz (na którym są pochowane doczesne szczątki Władysława Księcia Gedroycia, zmarłego w 1943 r.) oraz miejsce po cerkwi (pw. św. Michała Archanioła,rozebrana w 1953 r.).
Mijając torowisko, przecinające drogę, skręcamy w lewo. A tam zielony szlak pieszy prowadzący na Hyrlatą i niebieski szlak rowerowy, którym należy się poruszać - przez kilka kilometrów doliną pomiędzy Matragoną 990 m. n.p.m. (od strony Beskidu Niskiego), a Hyrlatą 1103 m. n.p.m.
Na całej pętli będzie kilka krótkich wzniesień, kilka dłuższych zjazdów asfaltowych (w mniejszości) i szutrowych. Są też płaskie, spokojne odcinki, w totalnej dzikiej przyrodzie, pośród bieszczadzkiego lasu, momentami otulonego bezkresną ciszą. Po drodze napotkamy malowniczo usytuowane mostki nad rzekami i potokami. Jeden z nich jest w Solince, na rzece Solinka. Umożliwia on przejazd leśną drogą do Balnicy.
Żubracze. Most na rzece Solinka
Żubracze. Rzeka Solinka
Żubracze. DW 897 i fragment trakcji Bieszczadzkiej Kolejki Wąskotorowej
Największą atrakcją, wg mnie, jest wieś Solinka i pozostałość (kamienna podmurówka) po już nie istniejącej cerkwi pw. Zesłania Ducha Świętego z 1907 r. (wzniesionej na miejscu poprzedniej, z 1846 r. ) oraz przycerkiewny cmentarz, na którym zachowało się kilka pomników nagrobnych. Warto odwiedzić to miejsce. Zobaczyć można jak przyroda zawładnęła miejscem, w którym jeszcze przed drugą wojną światową żyli ludzie.
Sama wieś - już nie istniejąca - usytuowana jest pomiędzy masywem Hyrlatej, a grzbietem granicznym, w dolinie rzeki Solinka, której źródła znajdują się na południowych stokach Hyrlatej oraz na północnych stokach Strybu (pasmo graniczne). Nazwa wywodzi się od solanki, a dokładnie potoku Solyanka, którym spływała rozpuszczona sól kamienna. Miejscowość, lokowana w XVI wieku, w dobrach królewskich. Wielokrotnie niszczona, m.in. przez tołhajów oraz oddziały Rakoczego. Po II wojnie została zniszczona i wysiedlona, obecnie znajdują się kilka zabudowań (wraz z leśniczówką). Solinkę często wymienia się jako ostatnią wieś łemkowską w tym kierunku, uznając ją za graniczną (razem z Żubraczem) - takie granice ustalił m.in. prof. Roman Reinfuss.
Niebieski szlak rowerowy. Widok na Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy
Niebieski szlak rowerowy
Kilka zdań z tablicy informacyjnej na szlaku. Z czasem mieszkańcy Solinki i okolicznych wiosek wytworzyli społeczność, w której oprócz elementów języka i kultury wołoskiej i ukraińskiej można znaleźć naleciałości słowackie i polskie. Sąsiednia ludność nazywała ich Łemkami. Łemkowie z Solinki uprawiali owies, żyto i kapustę, hodowali kozy, bydło i rogaziznę. Z uwagi na brak szlaków komunikacyjnych handel był na tym terenie bardzo utrudniony. Żeby przetrwać mieszkańcy Solinki musieli opanować wiele rodzajów rzemiosła, m.in. stolarstwo, ciesielstwo, kołodziejstwo i tkactwo. We wsi był też młyn i tartak wodny. (...) W latach 1944-47 przymusowo wywieziono z Solinki wszystkich mieszkańców - prawie 500 osób.
Przemierzając kolejne kilometry, jesteś tylko Ty i przyroda. Można, na prawdę, wyciszyć umysł z codziennego zgiełku pędzących myśli. Szum górskiej rzeki, szeleszczące liście na drzewach, odgłosy świerszczy oraz różnych owadów i ptaków. A z oddali potrafią dochodzić odgłosy bieszczadzkich zwierząt. Dzięki temu mamy i doświadczamy prawdziwego, dzikiego bieszczadzkiego lasu.
Niebieski szlak rowerowy. W kierunku Solinki
Wiata w Solince
W pewnym momencie droga prowadzi na sam szczyt trasy (wg zapisu z GPS to 831 m. n.p.m.). Widok na Bieszczady. Trochę przysłonięty przez drzewa, jednak da się coś zauważyć. Zatem w drogę. Najdłuższy tego dnia zjazd. Po szutrze. Nie trzeba cały czas pędzić w dół. Można się zatrzymać i podziwiać przyrodę.
Jadąc dalej, droga zaprowadzi do miejscowości Roztoki Górne. Tu obieramy kierunek na wieś Liszna i od tego momentu nawierzchnia zmienia się na asfaltową. Po prostu jedziemy. Szybciej, wolniej. Jak kto woli. Po drodze, napotkać można mogiłę żołnierza z I wojny światowej. Przypomina o tym, wymowny, solidny brzozowy krzyż.
W Lisznej, możliwość odwiedzenia mini zoo. Ja jeszcze zjechałem z trasy i posiedziałem parę chwil na brzegu rzeki Roztoczka. I tak dzisiejszy szlak dobiega końca. Jeszcze Majdan i ponownie Cisna.
Trasa, o jakiej Wam tu opowiedziałem, należy do tych łatwiejszych. Można śmiało wybrać się z rodziną. Z dziećmi. Nie za długa. Bardzo urozmaicona, pod względem nawierzchni. Bogata w przyrodę. Jest gdzie odpocząć, m.in. do dyspozycji turystów, jest wiata w Solince. Zatem, nie pozostaje nic innego jak tylko wybrać się w tą część polskich Bieszczadów i zasmakować ich natury, przy czym pozostawiając ją w niemalże nienaruszonym stanie, dla jej samej i innych. To bardzo ważne... Do zobaczenia na trasie :)
Solinka. Most na rzece Solinka, w kierunku Balnicy
Odpoczywamy
Solinka. Niebieski szlak rowerowy
Solinka. Wycinka drzew
Solinka. Leśniczówka
Solinka. Przycerkiewny cmentarz
Solinka. Przycerkiewny cmentarz, jeden z nagrobków
Solinka. Przycerkiewny cmentarz, pozostałość po inskrypcji na nagrobku
Solinka. Przycerkiewny cmentarz, pozostałość po żeliwnym krzyżu
Solinka. Przycerkiewny cmentarz, jeden z nagrobków
Solinka. Przycerkiewny cmentarz, pozostałość po inskrypcji na nagrobku
Solinka. Przycerkiewny cmentarz
Solinka. Przycerkiewny cmentarz, pozostałość dachu cerkwi
Fragment szlaku
Gdzieś na trasie, skład drewna
Takie tam, pozowane :)
Jeden z szutrowych, niewielkich podjazdów
Na trasie
831 m. n.p.m., zjazd w kierunku miejscowości Roztoki Górne
Liszna
Liszna. Rzeka Roztoczka
Liszna. Mogiła żołnierza z I wojny światowej
Liszna. Przydrożna kapliczka
Trasa i jej profil
A na koniec, zapraszam na film z trasy, zatytułowany: ROWEREM DOOKOŁA HYRLATEJ
Jeżeli podoba Ci się trasa, wpis, film miło mi będzie jak przekażesz dalej, polubisz, zostawisz komentarz lub wyślesz wiadomość prywatną :)
Być może przeczyłeś ostatni wpis z cyklu BEZCENNE DZIEDZICTWO POLSKI i chcesz nadrobić zaległości, kliknij TUTAJ i zobacz gdzie znajduje się i jak wygląda dziś drewniana cerkiew.
Jeśli podoba Ci się to co robię, jaką pracę wykonuję i chcesz mnie wesprzeć w rozwoju bloga i kanału na youtube możesz udostępnić stronę w swoich mediach społecznościowych lub postawić mi wirtualną kawę :) Kliknij poniżej i wypijmy kawę wg Twojego uznania :) Będzie mi bardzo miło.
Tekst, opracowanie, zdjęcia: Przemek Posadzki / Zdjęcia są chronione prawem autorskim. Zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora.
Miano bieszczadzkich górali zyskała taka grupa etniczna jak Bojkowie. Tym samym będąc rdzennymi mieszkańcami Bieszczadów. Libuchora – wieś bojkowska Źródło: http://tworczebieszczady.pl/artykuly/libuchora-wies-bojkowska W kilku zdaniach warto zarysować społeczeństwo bojkowskie, które tak na prawdę jest zapomniane przez dzisiejszy świat. Są pochodzenia rusińskiego i wołoskiego. Terytorialnie sąsiadują Hucułami - od wschodu oraz z Łemkami - od zachodu. Ówcześnie zamieszkiwali teren całych Bieszczad i część Zakarpacia. II wojna światowa przyniosła czasy wysiedleń znacznej części ludności bojkowskiej do ZSRR, pozostała część osiedliła się w Polsce."Dzisiejsi" Bojkowie zamieszkują tereny obecnej Ukrainy. Bojkowie byli społeczeństwem prostym, ubogim, pobożnym. Swoje codzienne życie ulokowali na górzystym, nieurodzajnym terenie. Trudnili się rolnictwem i pasterstwem, zajmowali się również sadownictwem i handlem. Dominującą formą gospodarki była gospodarka żarowa. Męska ...
Chcę widzieć świat w kolorach tęczy. Czy możesz go dla mnie nimi pomalować? Zapytała w swojej książce Monika Sawicka "Siedem kolorów tęczy". Dziś powiem NIE. Nie pomaluję świata w kolorach tęczy. Dlaczego? Ponieważ świat sam już się pomalował w takich barwach. Bez prośby. Bez względu na kaprysy i zachcianki ludzi. Jak wiemy życie staje się bardziej wesołe, uśmiechnięte, bardziej zabawne, luźne jak są w nim kolory. Pod każdą postacią. A matka Ziemia, daje nam taką możliwość i obdarowała ludzkość tzw. Górami Tęczowymi. Źródło: huffingtonpost.com Słyszeliście kiedyś właśnie o takich górach? Kolorowych? Nie koniecznie w odcieniach szarości... Właśnie w kolorach tęczy i ich różnych barwach. Ja szczerze powiedziawszy dopiero jakiś czas temu znalazłem, dość przypadkiem, zdjęcie na jednym z portali z podpisem "góry tęczowe". Na tyle mnie to zainteresowało i zaintrygowało, że postanowiłem się podzielić "kawałkiem", dosłownie, kolorowego świata. Zatem wyb...
Krajobraz polskich miast to przede wszystkim osiedla, blokowiska, które zajmują duże połacie terenu i skupiają znaczną ilość ludności. W naszym kraju jest takie blokowisko, które jest warte "kilku zdań". Jest nim gdański FALOWIEC na Przymorzu. Przymorski falowiec rozciąga się na około 900 metrów, mając przy tym 32 metry wysokości i 13 metrów szerokości. Mieści się przy siedmiu ulicach, jest ok. 1800 mieszkań i zamieszkuje go około 6 tysięcy osób. Wejścia do mieszkań znajdują się na galeriach, które połączone są ze sobą klatkami schodowymi. Zdjęcie satelitarne. Źródło: google.pl Blokowiec wybudowany został w latach 1970 - 1973, a projektantami byli: Janusz Morek, Tadeusz Różański, Danuta Olędzka. Nie bez przyczyny blok nosi nazwę FALOWIEC. Jego budowa, kształt przypomina morską falę. Dla jednych wierzowiec-falowiec stanowi atrakcję kulturalną, turystyczną, z kolei dla drugich jest codziennością, w której żyje, wychowuje się. Spotyka sąsiadów, których nie zna, ...
Świetnie się czyta takie teksty. Rewelacyjne uzupełnienie do filmu.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Takie słowa motywują do dalszej pracy :) Pozdrawiam, Przemek
Usuń